Trudne 100 dni …. rozmowa z radnymi Barbarą Skórzewską i Pawłem Łukasiewiczem
Radni klubu „Razem dla Gminy”, w obszernej rozmowie, ujawniają kulisy dotychczasowych działań w Radzie Gminy Lubin oraz „współpracy” z wójtem gminy Lubin
wstęp od redakcji:
Minęło ponad 100 dni od czasu wyboru i złożenia ślubowania przez nową Radę Gminy Lubin, to tradycyjnie pierwszy moment by podsumować dotychczasowe działania i podzielić się z czytelnikami opiniami na temat gminy i jej problemów.
Zapytaliśmy dwoje radnych: Barbarę Skórzewską, przewodnicząca klubu „Razem dla Gminy” oraz Pawła Łukasiewicza, wiceprzewodniczącego Rady Gminy, jak oceniają pierwsze miesiące pracy w radzie i współpracy z wójtem gminy. (całość artykułu, którego fragment ukazał się w prasie)
Redakcja: Jakie były Państwa plany i oczekiwania odnośnie rozpoczynającej się właśnie kadencji Rady Gminy Lubin ?
Barbara Skórzewską: Rzeczywistość, której doświadczam w Radzie Gminy, a moje oczekiwania i wyobrażenia o pracy radnego, nijak do siebie nie przystają.
Pierwsze to co mnie uderzyło już na początku to brak szkoleń dla radnych. Rzecz wydawałoby się dziś zupełnie oczywista. Oczekiwałam odrobiny życzliwości i pomocy w przygotowaniu radnych do pełnienia, dla wielu z nas nowej funkcji, czyli szkoleń właśnie. Tylko dwóch na piętnastu radnych ma w tej materii doświadczenie.Nic z tego! Wójt uznał, że nie ma takiego obowiązku, więc sami, po omacku przedzieramy się przez gąszcz przepisów, ustaw, procedur. Nikt nam niczego nie ułatwia.
Druga sprawa, obowiązuje fatalna zasada ”szybko i po łebkach”. Praca w trybie sesji nadzwyczajnych, zwoływanych co i raz przez wójta, nie pozwala nam przygotować się solidnie do opiniowania projektów uchwał i podejmowania wyważonych decyzji. Wciąż pracujemy w tempie expresowym, po łebkach i na wczoraj. W żadnym razie nie sprzyja to dobrej pracy.
Trzecia rzecz, chce się nas na siłę przekonać, że „radny nie jest od myślenia”! Mam wrażenie, że tuż po wyborze na radną powinnam była „odwiesić rozum na haku”, a na sesje przychodzić tylko po to, by podnosić rękę, głosować w każdej sprawie „za” – zupełnie bez dociekania dlaczego?, jakie będę tego konsekwencje.
Po czwarte, wszechobecna „dyktatura” w relacjach Wójt Gminy – Rada Gminy. Jestem przyzwyczajona w pracy w organizacjach pozarządowych do kolegialnego podejmowania decyzji, wcześniejszego analizowania pomysłów i projektów pod kątem ich wartości, kosztów i rezultatów społecznych. Dzisiaj czuję się przymuszana do przyjmowania z góry i na szybko jedynego, jakoby racjonalnego, a przedstawianego w formie dyktatu argumentu typu „ jedynie pan wójt ma dobry pomysł” czyli nie dyskutować, głosować!
Piąta sprawa, której doświadczam jako radna to naginanie prawa ocierające się wręcz, w mojej ocenie, o „bezprawie”. Wierzyłam, że decyzje dotyczące wydawania pieniędzy publicznych, podejmowane są odpowiedzialnie, rozważnie i sprawiedliwie w stosunku do wszystkich mieszkańców gminy i ich potrzeb, a przede wszystkim zgodnie z obowiązującym prawem. I tu też niestety mocno się rozczarowałam, bowiem szacunku dla prawa i procedur na co dzień nie widzę.
Redakcja: Jak zapatrywaliście się na rozpoczynającą się współpracę z nowym wójtem – człowiekiem, który już podczas kampanii wyborczej wzbudzał skrajne emocje i liczne kontrowersje – z jednej strony szeroko promował hasło bezproblemowej „współpracy z gminą miejską” a z drugiej, nie bez podstaw, określany był mianem „likwidatora gminy Lubin” ? Mieliście Państwo obawy ?
Paweł Łukasiewicz: Panie redaktorze – z zasady daleki jestem od oceniania ludzi zanim kogoś dobrze, nie poznam. Uważam, że każdemu należy się szansa – nawet jeśli nie do końca podzielam jego poglądy. Poza tym wierzę w demokrację: tak jak ja zostałem wybrany przez mieszkańców, aby ich reprezentować, tak i mieszkańcy zadecydowali, kto ma być wójtem naszej gminy. To jest poza dyskusją. Mam duży szacunek dla wójta, a jeszcze bardziej dla jego wyborców, lecz jednocześnie oczekuję tego samego w stosunku do mojej osoby oraz wszystkich radnych niezależnie z jakiego komitetu byli wybrani. Proszę mi wierzyć – niczego innego nie pragnę jak tylko wzajemnego porozumienia i partnerskiej współpracy dla dobra mieszkańców Gminy Lubin.
Barbara Skórzewska: Ja również nie mam do ludzi uprzedzeń. Lata pracy z dziećmi, młodzieżą i dorosłymi nauczyły mnie obiektywizmu i doceniania każdego bez względu na jego wykształcenie, doświadczenie i stan posiadania. Ludzi oceniam po ich czynach, a nie po wyglądzie czy gładkich słowach. Bez specjalnego namawiania poparłam stanowisko radnych dotyczące maksymalnego wynagrodzeniu dla wójta, jak i obdarzeniu go zaufaniem – w tym co chce mądrego zrobić dla gminy. Z tym wszyscy się początkowo zgadzaliśmy – potrzebowaliśmy świeżego powiewu w zarządzaniu, nowego spojrzenia na problemy gminy, otwarcia na ludzi i wprowadzania procedur demokratycznych w procesach decyzyjnych. Jak to wygląda po z górą trzech miesiącach ? Szkoda słów ! Sądziłam, że będzie inaczej, a jest znacznie gorzej niż było.
Ja, osobiście, na nikogo się nie obrażam, wciąż jestem gotowa do współpracy, ale… z zachowaniem prawa do odmiennego zdania każdego z nas. Podkreślam własnego ZDANIA, a nie bezmyślnego podporządkowywania się jednej osobie i jej nie zawsze trafionym pomysłom.
Redakcja: Czyli współpraca nie należy do najłatwiejszych. Jakieś przykłady?
Paweł Łukasiewicz: Proszę bardzo, jak by się pan czuł, gdyby o sprawach dla pana ważnych zamiast dowiedzieć się od osoby, która powinna o tym najpierw porozmawiać i przedstawić swoje argumenty, dowiedział się pan nagle z radia albo prasy? A tak właśnie było w przypadku radnych, którzy z … mediów (sic!) dowiedzieli się o pomyśle wójta dotyczącym likwidacji gminnego gimnazjum. Kolejny przykład: wójt bez słowa wyjaśnienia, uniemożliwia radnym, chcącymi uzyskać niezbędne informacje, kontakt z urzędnikami gminy. Kiedy komisja ds. inwestycji, chciała dokonać przeglądu stanu dróg w naszej gminie i sporządzić plan nowych inwestycji drogowych, nie uzyskała zgody na wyjazd wraz z pracownikiem gminy. Czy to jest przykład dobrej woli i chęci współpracy ? … nie sądzę.
Redakcja: Co Was najbardziej zaskoczyło, czy oburzyło w dotychczasowej działalności organów gminy?
Barbara Skórzewska: Powiem dosadnie – kpina z prawa i lekceważenie obywateli przez wójta. Dodałabym jeszcze jeden bardzo istotny element, a mianowicie skłócanie ludzi miedzy sobą. Podsycanie animozji, utrzymywanie „stanu wojennego”, to podgrzewanie wśród mieszkańców ciągłej dyskusji o tym „kto lepszy, kto gorszy” jakby wciąż trwała kampania wyborcza ! Obserwujemy to na co dzień, rosną emocje, ludzie skaczą sobie niemal do gardeł, snują podejrzenia i oskarżenia, jedni w stosunku do wójta, drudzy w stosunku do radnych, a wszystko to jest sprytnie podsycane przez bardzo jednostronne tzw. miejskie media. Atmosfera wzajemnej nagonki rośnie, a problemy gminne nadal leżą odłogiem. Świetnie pasuje tutaj przysłowie:„W mętnej wodzie łatwo ryby łowić. ”
Redakcja: Panie Przewodniczący, a pana coś zaskoczyło ?
Paweł Łukasiewicz: To co mnie, nawet nie zaskoczyło, a zszokowało to podawanie opinii publicznej nieprawdy w tzw. miejskich mediach. Po raz pierwszy spotkałem się z tak drastycznym stopniem manipulacji i przeinaczania faktów. Mieszkańcom mówiono o czymś co owszem, miało miejsce lecz w taki sposób, aby przemilczeć rzeczy niewygodne dla wójta, a nas – radnych, bez pardonu – oczernić i obrzucić błotem. To właśnie dlatego postanowiliśmy założyć własny blog informacyjny, by mieszkańcy gminy mogli się bezpośrednio od nas dowiedzieć o wszystkich faktach i prawdziwych motywach naszych działań (www.lubingmina.pl)
Redakcja: Może przykład manipulacji ?
Paweł Łukasiewicz: Na jednym z zebrań sołeckich zadałem pytanie: „Kto z Państwa jest za darmową komunikacją? Czy należy coś usprawnić, czy jesteście Państwo za takim rozwiązaniem?” Po pewnym czasie dotarły do mnie głosy, iż moje pytanie przez pewne „nieprzychylne” osoby zostało tak przekręcone, z którego wynikało, że jestem przeciwny darmowej komunikacji. Już robię pierwsze sondaże, które zmierzają do likwidacji darmowej komunikacji w naszej gminie. To oczywiście nie prawda. Próbowano mnie jednak postawić w złym świetle. Ja zaś chciałem wytłumaczyć, że nie ma czegoś takiego jak „darmowa komunikacja”. Za tą „darmową komunikację” płacimy my wszyscy, mieszkańcy naszej gminy. Płacimy z naszych podatków. Musimy mieć tego świadomość, że jeśli w ciągu roku będzie ona kosztowała około 5 milionów złotych, to o tyle właśnie mniej pieniędzy będzie na budowę dróg czy kanalizacji. Tak, podkreślam to, jestem za „darmową komunikacją” dla mieszkańców. Naszą gminę szczęśliwie na to stać. Jeśli ta komunikacja będzie racjonalnie zorganizowana to są to z pewnością dobrze wydane pieniądze. Przypominam także, że nie jest to pomysł obecnego wójta, lecz osoby, która wcześniej piastowała to stanowisko. Teraz ten pomysł jest tylko kontynuowany, i bardzo dobrze. Mieszkańcy mają prawo i powinni wiedzieć, na co wydawane są ich pieniądze. To ich decyzja. A z mojej strony, jako Przewodniczącego Komisji Budżetu i Finansów to jest po prostu odpowiedzialność za pieniądze które są własnością wszystkich mieszkańców.
Redakcja: To co Państwo mówicie nie jest raczej zbyt popularne, a już na pewno politycznie skalkulowane. Wójt tak tego nie przedstawia, stale używa określenia „darmowa” komunikacja. Ciągle, wszystko i wszystkim obiecuje. Zbiera tzw. punkty u mieszkańców gminy. Kto wie jeśli, zamiast szczodrych obietnic, będziecie dalej bez ogródek mówili prawdę, to za cztery lata ciężko będzie Wam uzyskać poparcie mieszkańców w kolejnych wyborach do Rady Gminy .
Barbara Skórzewska: Nie znam się na politycznych kalkulacjach, ani socjotechnicznych manipulacjach. Wiem natomiast, co denerwuje mieszkańców i jakie problemy wymagają szybkiej interwencji. Jeśli za 4 lata skończy się problem dziurawych dróg, nieoświetlonych uliczek, zatkanych kanalizacji, brudnej wody w kranach i zaniedbanych miejsc rekreacyjno -sportowych to cieszyć się będę razem z mieszkańcami, bo jestem jedną z nich. Kwestia wyboru na kolejną kadencję, nie ma dla mnie znaczenia.
Paweł Łukasiewicz: Panie redaktorze, ja nie jestem od obiecywania komuś czegokolwiek, i nigdy tego nie robiłem, nie jestem politykiem. Zostałem wybrany przez mieszkańców, bo mam nadzieję – zobaczyli we mnie osobę energiczną, która chce działać i coś dla nich zrobić. Poza tym, nie wybiegajmy tak daleko w przyszłość. Minęło dopiero nieco ponad 100 dni obecnej kadencji. Jeszcze wiele zadań czeka na realizację i na tym musimy się obecnie skupić jako radni. Co uda się osiągnąć przez kolejne lata? – zobaczymy. . Po drugie i to jest kwestia zasadnicza, być może żadnej kolejnej kadencji w naszej gminie już nie będzie!
Redakcja: Jak to, co ma pan na myśli?
Paweł Łukasiewicz: W świetle tego, co się obecnie dzieje w gminie, obserwując działania wójta oraz słuchając wypowiedzi prezydenta Lubina można wyciągnąć wniosek, że wszystko zmierza ku temu, by gmina została w bardzo krótkim czasie zlikwidowana lub mówiąc łagodniej -ale skutek jest ten sam – przyłączona (wchłonięta) przez miasto.
Kilka tygodni temu prezydent Raczyński powiedział, że wg. niego likwidacja gminy potrwa 24 miesiące zaś z wójtem Tadeuszem Kielanem mają już uzgodniony plan działania na najbliższe pół roku. To są jego słowa, proszę sprawdzić na niezależnych portalach, w relacjach z konferencji prasowej z jego udziałem.
I to się dzieje na naszych oczach. Jest to w mojej ocenie systematyczna i zaplanowana akcja, która trwa w najlepsze. Zaczęło się od propozycji wójta w sprawie likwidacji Gimnazjum Gminnego, zapowiedzi likwidacji części Urzędu Gminy i zwolnienia, nie wiedzieć czemu 40 pracowników. Zaraz zapewne pojawi się pomysł likwidacji Gminnego Zakładu Usług Komunalnych i Mieszkaniowych w Księginicach (GZUKiM).
Redakcja: Ale takie działania mają podobno – wg. wójta – służyć mieszkańcom gminy. Pan ma inne zdanie na ten temat?
Paweł Łukasiewicz: Diametralnie inne. Nie zgadzam na taki sposób zarządzania gminą. Zamiast rozwoju, likwidacja. Dla mnie takie działania mają jeden cel – przejęcie przez miasto, oczywiście wraz z majątkiem i budżetem, samodzielnej jednostki samorządu, jaką do tej pory jest nasza gmina! Jeśli zlikwiduje się szkoły, urząd, zwolni pracowników, zamknie zakład komunalny i inne instytucje, to co pozostanie w naszej gminie? Nic! Sami mieszkańcy! Swoista masa upadłościowa po dobrze funkcjonującej, do tej pory, niezależnej gminie.
Wtedy, miasto Lubin ustami swojego prezydenta łaskawie powie: „Przejmujemy Was, bo przecież Wy nic już nie macie, wszystko i tak jest już u nas”.
Na to, naszej, czyli klubu „Razem dla Gminy”zgody nie ma i nie będzie.
Redakcja: Wójt twierdzi jednak, że te wszystkie „zmiany” to są oszczędności dla lokalnej społeczności.
Barbara Skórzewska: Wyimaginowane oszczędności, o których mówi wciąż pan wójt, mają wartość jedynie wirtualną. Jak dotychczas, żaden z projektów uchwał przedstawiony Radzie Gminy nie zawierał bowiem szczegółowych wyliczeń, typu: obecny koszt, projektowany koszt po zmianach, korzyści dla gminy i mieszkańców, tj: przesunięcia kwot na konkretne inwestycje, planowane inwestycje w najbliższych dwóch/trzech latach czy priorytety inwestycyjne w infrastrukturę, związane z koniecznością natychmiastowej interwencji, itp…
W sprawozdaniu kwartalnym, na sesji z 25.03.2015 wójt, poprzez pełnomocnika poinformował nas jedynie o ilości … wydanych rozporządzeń. Trudno więc mówić o jakiś „korzyściach budżetowych” dla mieszkańców. Jak mi wiadomo, pan wójt robił „oszczędności” w Urzędzie Gminy, ale są to raczej tylko pozory. Na miejsce zwolnionych pracowników przyjmuje innych, wiec rachunek jest zerowy.
Paweł Łukasiewicz: Proszę Państwa, jest takie powiedzenie: „Jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze” Chociażby głośna już próba likwidacji gminnego Gimnazjum. Być może sam budynek naszego Gimnazjum nie jest idealnym miejscem do kontynuowania nauki lecz proszę tam pójść i zobaczyć w jakich naprawdę warunkach uczą się tam dzieci. Zapewniam pana i naszych czytelników – niejedna szkoła w Polsce chciałaby mieć takie wyposażenie edukacyjne i pomoce multimedialne, jakie tam są. Gwarantuję, że niektóre szkoły w Lubinie nie posiadają choćby połowy z tego wyposażenia, jakim dysponuje gimnazjum gminne.
Panie redaktorze, rodzice uczniów nie chcą likwidacji tej szkoły! Jak pan sądzi: jeśli ich dzieciom działaby się krzywda to czy oni chcieliby aby ta szkoła nadal istniała?
Rodzice i uczniowie chcą by szkoła działała – trzeba to uszanować! Nie, nie niszczmy tego co już jest naszą chlubą. To nie przypadek, że gmina została kilka razy samorządowym Liderem Edukacji.
Mało tego – są całkiem liczni mieszkańcy Lubina, którzy myślą o posłaniu swoich dzieci do tej właśnie szkoły. W całej tej sprawie chodzi głównie o to, że miasto Lubin boryka się z niżem demograficznym, do szkół miejskich chodzi coraz mniej dzieci. Budynek, w którym obecnie znajduje się Gimnazjum nr 1 przy ul. Szpakowej może pomieścić około 1200 dzieci, a obecnie uczęszcza tam zaledwie około 350 uczniów. Gminie miejskiej zależy na tym, aby nie zamykać swoich placówek oświatowych, więc stworzono plan, by miejskie szkoły zapełniać dziećmi z naszej gminy. W ślad za naszymi dziećmi do miasta zostałaby przekazana subwencja oświatowa, a dodatkowo my jako gmina wiejska oddawalibyśmy do Lubina środki związane z kosztami utrzymania naszych dzieci w szkołach miejskich. Oczywiście w takiej wysokości, jaką akurat zażyczyłyby sobie władze sąsiedniej gminy. Dla miasta to czysty interes, a dla gminy ?
Te tzw. „oszczędności” , o których się mówi polegają na tym, że pieniądze są i tak wydawane. Zmienia się tylko jedno – trzeba je płacić komuś innemu, czyli miastu.
Redakcja: To właśnie było treścią porozumienia między-gminnego, o które wnioskował wójt w jednym ze swoich projektów uchwał?
Barbara Skórzewska: Nie, tego nie było – ale, tak miało być. Wójt przedstawił projekt uchwały i chciał aby Rada przegłosowała i wyraziła swą zgodę na udzielenie mu pełnomocnictwa do zawarcie tzw. ”porozumienia między-gminnego”. Problemem jednak okazał się fakt, że żadne konkretne założenia takiego porozumienia nie zostały przedstawione radnym – żadnych informacji o kosztach, żadnych wyliczeń, żadnych realnych kwot. Kiedy radni zapytali wójta o te informacje, przedstawienie im propozycji umowy, jedyną odpowiedzią, jaką usłyszeli od wójta było: jak będzie podpisane to zobaczymy.
Redakcja: Czy dobrze rozumiem, wójt chciał sam dogadać się z włodarzem Lubina, a Rada Gminy była mu potrzebna tylko do tego, by udzielić mu zgody na podpisanie umowy, zanim zostaną określone jej warunki?
Paweł Łukasiewicz: Tak, dokładnie tak. Bardziej obrazowo można to przedstawić w ten sposób: bank daje nam do podpisania umowę, ale nie chce nam powiedzieć ile właściwie pieniędzy bierzemy, na ile lat i w jakiej walucie – zanim nie złożymy pod nią swego podpisu.
Redakcja: Co zatem z Gimnazjum Gminnym?
Barbara Skórzewska: Wójt po rozmowie z kurator oświaty, poinformował radnych oraz rodziców, że Gimnazjum zostaje ponieważ nie może go zlikwidować, gdyż nie ma na to zgody rodziców i radnych. Poinformował również, że zostanie ono przeniesione do szkoły na ul. Szpakową w Lubinie. Kurator dolnośląski, uzmysłowiła Panu Wójtowi, że Gimnazjum Gminnego zlikwidować nie może, a na pewno, nie w takim trybie jak sobie wymyślił, tj. łamiąc obowiązujące prawo i poza wszelkimi standardami demokratycznymi. Przypomnę, że zanim 23 stycznia 2015r. przeczytaliśmy w mediach o planach wójta co do Gimnazjum, to już 16 stycznia wójt rozwiązał umowę na najem szkoły przy ul. Skłodowskiej-Curie. Mało tego zanim Rada Gminy zajęła się wnioskowaną przez wójta uchwałą o likwidacji szkoły, wójt poinformował rodziców, że szkoła będzie zlikwidowana.
Paweł Łukasiewicz: Podkreślaliśmy wielokrotnie to nie mury i lokal stanowią o sile szkoły, ale nauczyciele, rodzice i uczniowie. Rodzice i Radni od samego początku postawili sprawę jasno, jeśli warunki szkoły mogą być lepsze, jesteśmy za ich zmianą, ale szkoła jako instytucja ma zostać. Likwidacja szkoły, tylko z powodu mniejszych sal, to nie jest powód do jej likwidacji. To tylko powód do zmiany lokalizacji. Rodzice gimnazjalistów, dali wyraźny sygnał czego oczekują od wójta w tym zachowania struktury i tożsamości szkoły i wyposażenia edukacyjnego.
Redakcja: Czy właśnie o to walczyli rodzice gimnazjalistów?
Barbara Skórzewska: Tak, cały czas powtarzali że jeśli nie ma miejsca w obecnej siedzibie to znajdźmy miejsce gdzie indziej, ale nie likwidujmy szkoły. Gimnazjum Gminne to wspaniała szkoła, która zapewniła uczniom i ich rodzicom bardzo dobre warunki nauczania, opiekę nad dziećmi, które w wieku dorastania potrzebują kontaktu oraz specyficznego podejścia. Nawet sam wójt przyznał, że to świetna szkoła i jak słyszał, nawet uczniowie z Lubina chcą chodzić do niej chodzić. 10 kwietnia odbyło się posiedzenie Komisji Oświaty RG, w którym wójt uczestniczył i zapewnił że w ciągu roku będzie się starał znaleźć lub kupić budynek na własną siedzibę Gimnazjum. W najbliższych dniach, oczekujemy konkretnych i ostatecznych decyzji „lokalowych” bo rodzice już pytają kiedy ruszają zapisy do gimnazjum gminnego.
Redakcja: Ale w kolejce czeka już kolejna propozycja wójta – likwidacja ZEASZ-u? Wójt też twierdzi, że to dobry pomysł, który pozwoli na oszczędności.
Barbara Skórzewska: Tak wójt mówi lokalnym mediom. Wójt chciał znów dokonać w trybie pilnym kolejnej już likwidacji, nie dając radnym możliwości zapoznania się z tematem. Sytuacja znów się powtarza w jego wykonaniu. Wszystkie zadania ZEASz’ u nie znikną po jego likwidacji, lecz będą musiały być dalej wykonywane przez określona liczbę urzędników. Wyliczenia, które zrobiliśmy z urzędnikami Urzędu Gminy – nie są aż tak jednoznaczne, w mojej opinii, aby trzeba było likwidować ZEASz. Urzędnicy wójta pięknie wszystko przedstawiają, że zmniejszy się ilość etatów zatrudnienia, że część zadań przejmą już obecni pracownicy zatrudnieni w urzędzie bez zwiększania kolejnych etatów. Tylko dlaczego w zeszłym tygodniu pojawiła się informacja, że tworzy się w Urzędzie nowe stanowisko , którego wcześniej nie było czyli zastępcy kierownika Referatu Oświaty. Więc jak to jest, tu się zwalnia i mówi o oszczędnościach a w urzędzie przyjmuje nowych? Zastanawiamy się czy konieczna jest likwidacja, czy nie lepsza i tańsza byłaby reorganizacja dotychczasowej działalności. Nasze postanowienia powinny być rozważne i przemyślane, szczególnie wtedy, gdy w konsekwencji odbije się to również na dotychczasowych pracownikach. Uczono mnie, że największym kapitałem każdej instytucji i firmy są LUDZIE, więc warto o nich dbać, szczególnie wtedy, gdy posiadają odpowiednie kwalifikacje, umiejętności i wieloletnie doświadczenie.
Paweł Łukasiewicz: Proszę Pana jakiś czas temu w naszej gminie istniał już Zespół do spraw rozliczeń finansowych szkół. Ktoś wpadł na pomysł aby pod pretekstem oszczędności go zlikwidować. Księgowość wprowadzono do szkół, bo miało być taniej i bliżej. I co się okazało, że jednak ten pomysł był chybiony, nie sprawdził się, zamiast taniej było drożej i przede wszystkim gorzej. Kilka lat temu, zabrano księgowość ze szkół i utworzono ponownie ZEASZ, który funkcjonuje prawidłowo. Teraz znów pod tym samym pretekstem oszczędności, ponownie wraca się do tego samego pomysłu, sprzed kilku lat. Dlaczego, my nigdy nie potrafimy wyciągnąć wniosków z przeszłości. Cały czas popełniamy te same błędy. Za jakiś czas znów się okaże, że jednak nie tak miało być. Przykład Gimnazjum pokazuje, że mieliśmy rację. Jeśli gdzieś jest jakiś problem to należy go rozwiązać poprzez reformę lub reorganizację, a nie likwidację. Likwidacja to najprostsze rozwiązanie, bo tak jest najłatwiej ale to nie oznacza, że najlepiej. Jeśli Pan wójt, mówi , że to przyniesie oszczędności to oczekuję w tej sytuacji, że te pieniądze zostaną przekazane na nowe inwestycje, zostanie poprawiona kanalizacja i naprawione drogi w miejscowościach naszej Gminy. Zobaczymy czy jego pomysł będzie trafiony, na pewno wkrótce tę propozycję rozliczymy.
Redakcja: Kiedy nabraliście pewności, że współpraca pomiędzy radnymi a wójtem nie będzie należała do najłatwiejszych?
Barbara Skórzewska: Z przykrością stwierdzam, że było to oczywiste od samego początku. Sądziłam natomiast, że dobro Gminy jest ponad podziały polityczne i mimo różnych stanowisk i postaw radnych oraz pana wójta, zwycięży jednak zdrowy rozsądek obu stron. Niestety im dłużej trwa nasza praca w Radzie Gminy, tym współpraca z wójtem układa się co raz trudniej. Chciałabym, by wójt zrozumiał w końcu uprawnienia obu organów gminy, że nie jest sam, mieszkańcy oddali również swoje głosy i wybrali Radnych aby ich reprezentowali.
Redakcja: Jak widzi pani dalszą pracę na rzecz gminy? Co powinno być priorytetem?
Barbara Skórzewska: Dla mnie najważniejsze są sprawy mieszkańców, włączenie ich do prac nad rozwojem Gminy i uświadomienie wpływu ich aktywności na zmianę otoczenia. Konieczne jest utworzenie w gminie ciał doradczych – przedsiębiorców, seniorów, młodzieży i przedstawicieli organizacji pozarządowych. Ale do tego trzeba być otwartym na ludzi i ich bardzo różne widzenie świata. Nie mam pewności, czy w naszej gminie jest ktoś, kto odważy się podzielić władzą i wsłucha się w potrzeby i problemy różnych środowisk Taki sposób zarządzania nie wymaga wielkich pieniędzy, wystarczy czas i dobre chęci.
Następnym ważnym krokiem w rozwoju gminy są inwestycje w infrastrukturę, której stan obecny jest częstokroć zły (drogi, oświetlenie, chodniki, sieci wod.-kan, miejsca rekreacji dla mieszkańców). Rosnąca stale liczba osób osiedlających się na wsiach wymaga natychmiastowej budowy nowych instalacji, bo dzisiejsze zaniedbania odbiją się nam niedługo niezadowoleniem i uzasadnionymi pretensjami mieszkańców.
Dodam jeszcze: Edukacja i Przedsiębiorczość! to filary nowoczesnego i kreatywnego społeczeństwa. Tu też, w żadnym razie,jako gmina nie możemy oszczędzać.
Redakcja: Co pana zdaniem na tą chwilę jest najważniejsze do realizacji w naszej gminie?
Paweł Łukasiewicz: Najważniejsze jest by jak najszybciej ruszyły inwestycje, które Rada Gminy zaplanowała do wykonania na ten rok. Komisja budżetu i finansów wraz z radnymi postanowiła przeznaczyć prawie 2.600.000 zł. (słownie: dwa miliony sześćset tysięcy złotych) na budowę nowych dróg w naszej gminie. Takie zadanie otrzymał wójt od Rady Gminy do wykonania na ten rok. Wiemy, że obecnie trwają prace związane z przygotowaniem dokumentacji projektowych. Pierwsze zadania takie jak drogi w Liścu, Niemstowie, Miłoradzicach mają już ogłoszone przetargi na wyłonienie wykonawców.Myślę, że budowy ruszą już w maju tego roku. Tego będziemy jako radni szczególnie pilnować
Redakcja: W gminnych mediach, sprawa gimnazjum i nie tylko wygląda nieco inaczej niż mówią radni. Wychodzi na to, że to radni są wszystkiemu winni. Nawet przez was w gminie podobno jest paraliż decyzyjny?
Paweł Łukasiewicz: Paraliż decyzyjny? Chyba paraliż likwidacyjny! Przekaz medialny, który jest przekazywany przez organ wykonawczy gminy jest jednostronny i nieprawdziwy. To jest wielki problem. Na siłę próbowano przekonać rodziców co jest słuszne dla ich dzieci, nie licząc się kompletnie z ich zdaniem. Jeśli rodzice mówią, że szkoła jest bardzo dobra, że ich dzieci czują się tam wspaniale i chcą by ta szkoła istniała, to jak można ich nie słuchać i podejmować decyzje nie uwzględniając opinii najbardziej zainteresowanych osób. My nie potrzebujemy w gminie ani likwidatora, ani dyktatora. Potrzebujemy gospodarza, który będzie współpracował z radnymi i mieszkańcami. Ten gospodarz ma działać na korzyść gminy, a nie miasta. W przypadku gimnazjum radni stanęli po stronie rodziców i zarazem mieszkańców. Po czyjej stronie był wtedy wójt?
Redakcja: Z publikacji w gminnym wydawnictwie można wywnioskować, że to początek nagonki na radnych… Oby nie okazało się, że za chwilę będziecie obwiniani za wszystko co się wójtowi nie udaje…
Barbara Skórzewska: My to już odczuwamy i widzimy jak manipuluje się informacją w gminie przekazywaną mieszkańcom. Wójt wygrał wybory chwaląc się że ma bardzo dobry kontakt z władzami Lubina i władzami Powiatu. Obiecał mieszkańcom nowe drogi i chodniki. Obiecał, że będą remontowane drogi powiatowe. Mieszkańcy już przychodzą i oczekują spełnienia obietnic wyborczych. Powiat Lubiński sam nie ma pieniędzy na własne potrzeby a co dopiero mówić o inwestycjach drogowych. Jakby tego było mało daje pieniądze miastu na remonty i budowę nowej drogi, a o swoje na wsiach nie dba tak jak powinien. W tym roku władze powiatu zaplanowały w Naszej gminie tylko, dokończenie modernizacji drogi z Miłosnej do Miłoradzic oraz budowę chodnika od Osieka do Pieszkowa. Mieszkańcy zaraz zaczną się upominać o nowe drogi, gazyfikację i kanalizację. A wszystkich tych obietnic nie uda się spełnić, więc będzie mówił zawsze i wymyślał powody, że on chciał ale inni mu przeszkadzają, a radni już najwięcej. To jest najprostszy sposób aby zrzucić z siebie odpowiedzialność. Wybory łatwo się wygrywa obietnicami ale teraz jest problem aby je spełnić.
Więcej o pracy radnych gminy na blogu informacyjnym. www.lubingmina.pl
Redakcja: Dziękujemy za rozmowę
Barbara Skórzewska, Paweł Łukasiewicz – my również. Chcemy też za Państwa pośrednictwem podziękować mieszkańcom gminy, za liczne dowody sympatii i wsparcia dla naszych działań i decyzji.