Od wyborów samorządowych w listopadzie 2014r. minęło już 1,5 roku. Wybory na wójta w gminie Lubin wygrał T.Kielan, który w kampanii wyborczej otwarcie mówił o swojej chęci likwidacji gminy i włączenia jej w struktury miasta Lubina. Od tamtego czasu niewiele się o tym mówi, ale jeśli ktoś myśli, że tej sprawy nie ma, to się myli. Od czasu, do czasu dochodzą do Nas sygnały o tym, że pomysł jest nadal aktualny tylko na razie – cicho skrywany. Parę tygodni temu ukazał się wywiad z wicestarostą Powiatu Lubińskiego D.Stawikowskim, który powiedział oficjalnie, że dla niego „gminy obwarzankowe” (red. czyli takie, które swym terytorium otaczają inne miasta, w tym wypadku gmina Lubin otacza miasto Lubin) – powinny być zlikwidowane. Jak twierdzi, wg. niego w jednym mieście nie powinno być trzech administracji czyli powiatowej, miejskiej i gminnej.
Przyjrzyjmy się więc, jak to jest naprawdę!
Największym problemem, który dostrzegają obywatele jest wszechobecna biurokracja i rozbudowana struktura urzędnicza. Tak – poniekąd jest to prawda. Szczególnie wyraźnie widać to po wyborach, gdy nowo wybrana władza w postaci prezydenta, burmistrza czy wójta musi spłacać zaciągnięte w kampanii wyborczej, długi i zobowiązania. (Ale to osobny temat, któremu poświęcimy następną część naszego artykułu już wkrótce)
Czy jeśli dokonać likwidacji gminy Lubin, to mielibyśmy oszczędność w administracji?
Brak gminy to brak stanowiska wójta-oszczędność. Ale jeśli ktoś wierzy, że prezydent połączonego terenu nie stworzył by stanowiska dla urzędnika zajmującego się sprawami byłej gminy – to chyba jest naiwny. Oczywiście nie nazywał by się wójtem ale wice-prezydentem albo pełnomocnikiem ds./gminy na pewno. Skarbnik Gminy, tej funkcji nie ma, ale jakiś zastępca skarbnika miasta na pewno by się pojawił. Rzecznik Prasowy Wójta? O tak, tego stanowiska mogło by nie być, bo jeden rzecznik powinien wystarczyć – tu niewątpliwie oszczędność (choć pewności brak, przecież zawsze jest ktoś, komu przyda się „ciepła posadka”) A pozostali urzędnicy? Zapewne ich liczba by się nie zmniejszyła w nowym urzędzie połączonych gmin. Dlaczego? Bo przecież ktoś musi zajmować się sprawami wywozu śmieci, drogami, sportem, oświatą, podatkami, funduszem sołeckim itp. Czyli tym co wykonują teraz. Połączone dwie gminy, miejska i wiejska to przecież więcej mieszkańców a tym samym i więcej pracy dla urzędników. Tego się po prostu nie uniknie. Dla jednego urzędnika, który ma wydać jakieś dokumenty nie jest obojętne czy przyjdzie 100 czy 200 mieszkańców. Wszystko ma swoje granice. Jeśli ktoś ma wątpliwości w słuszność tego twierdzenia, to wystarczy przeanalizować kilka przypadków reform administracyjnych w Naszym kraju np. likwidację województwa legnickiego z siedzibą w Legnicy i stworzenie połączonego woj.Dolnośląskiego. Administracja w Legnicy została zlikwidowana, ale taka sama lub większa ilość etatów powstała w już nowym miejscu i nowym mieście.
A problemy? Te same! Tylko adresat inny. A jeśli popatrzeć na Nasze lokalne podwórko, to wójt w kampanii wyborczej lansował hasło oszczędności i zmniejszenia administracji. No więc, za czasów poprzedniej wójt w urzędzie pracowało około 63 osób a teraz za czasów wójta Kielana, pracuje około 70. I jak tu wierzyć politykom.
Wywiad: – 7min 50 sek materiału (Fakty: 06.03.2016 – 21:45) http://wroclaw.tvp.pl/24319428/06032016-2145